Dobrze znam iLine Nokiana. Wiernie mi służyły, ale się zużyły, bo ganiały od Amsterdamu do Kijowa, bywały i w Dubrowniku. Ulewa czy upał – bez znaczenia, tak samo dobrze. Opony w pewnym sensie nieodczuwalne, nie przypominają o sobie w żadnej sytuacji; toczą się – a jakby ich nie było. Żeby choć zapiszczały w upale - też nie! No, może czasem popiskiwały tylko. Prawie 50.000 km, żadnego wyząbkowania, tylko równa anihilacja bieżnika. Auto – C5, benzyna.
Z racji rewelacyjnej ceny, kupiłem letnie, na zapas… w listopadzie! Powód? Raczej powody, bo jest ich wiele – pieniężny wymieniłem na wstępie.
To, co piszę, jest wspomnieniem starego kompletu iLine; mam nadzieję, że nowe będą takie same. Made in Russia, zarówno stare jak i nowe, ale to jakaś szczególnie ambitna fabryka Nokiana. Wyważenie – bez problemu. Wygląd jest kwestią dyskusji, ale mnie się podobają – boki co prawda bez rantów, ale rysunek na pewno nie drętwy. Sam bieżnik nieco brutalny – parę razy pytano mnie, czy to opony zimowe, takie widocznie wrażenie robią na pierwszy rzut oka. No i ta genialna w swojej prostocie miarka głębokości bieżnika: w miarę zużycia samoistnie znikają nacięcia w formie cyfr: 8, 7, 6… Na 2 się to kończy, tzn. „kup sobie nowe”. Niby drobiazg, ale inni na to nie wpadli, a pozwala na oko kontrolować stan.
Są ciche. Bardzo ciche. Nieprawdopodobnie ciche. Trudno mi porównywać ich realne decybele (nominalnie 68) do innych opon z górnej półki, tym bardziej, że przecież nie wszystkimi jeździłem, a i przyrządu do mierzenia hałasu nie mam. Pewnie Dunlop Blueresponse, ten i ów Michelin czy Continental są równie komfortowe. Każdy ma swoje preferencje akustyczne, więc ograniczę się do swojego, rodziny i znajomych zdania: w C5 na Nokianach usnąć nietrudno. Niech będzie, że tylko na prostej.
Jasne, że bywały na drodze sytuacje mało przyjemne, ale powtórzę – trudno tym oponom cokolwiek zarzucić, tak są zrównoważone. Jeśli się trochę powygłupiać, to w zakręcie (i na suchym, i na mokrym) wręcz mówią „jest ok, ale szybciej już nie jedź”. Nie ma paskudnego efektu trzymania się asfaltu do końca - i nagłego zerwania do lotu, oby tylko w krzaki, a nie w las. Żeby była jasność: to nie są opony do wyścigów, ale do szybkiego (i wygodnego!) podróżowania – zdecydowanie tak. Te opony mogą więcej niż moje auto, nawet po utwardzeniu zawieszenia przyciskiem „sport”.
Szczerze mówiąc, przymierzałem się do jednej z wymienionych wyżej marek, ale po chwili zimnego zastanowienia pozostałem przy tym, co znam, i wydałem 300 zł mniej.
Aha, jeszcze jedno: nie pracują w firmie Nokian, ani w firmie, w której opony kupiłem.