Wulkanizacja opony nie jest – jak mogłoby się pozornie wydawać – wyłącznie samą naprawą ogumienia. Proces wulkanizacji jest zdecydowanie szerszy. Obejmuje bowiem zarówno bieżący serwis opony jak i analizę jej stanu, test działania czy konserwację pod kątem przedłużenia jej wytrzymałości.
Naprawa opon – wulkanizacja, jaką znamy obecnie – nie byłaby możliwa, gdyby nie konsekwentna praca nad tym, by przedłużyć możliwości jezdne ogumienia oraz umożliwić szybką jej naprawę. W te założenia wpisały się prace amerykańskiego chemika, którego nazwisko – nieprzypadkowo – firmuje dziś jedną z marek opon. Co ciekawe: nie ma jednak z nim nic wspólnego. Użycie nazwy Goodyear jest jedynie formą uhonorowania wynalazcy, który miał szczególne osiągnięcia w pracy nad jakością opon.
Charles Goodyear, syn brytyjskich emigrantów, miał – jak określają to dziś media za oceanem – duszę godną wynalazcy. Stąd dążenie do eksperymentów. W przypadku kauczuku zaowocowało to sprawdzaniem jego właściwości w zależności od temperatury i innych czynników. I tak Goodyear, krok po kroku, opracował formułę trwałego ogumienia opartego na działaniu proszku magnezowego i gaszonego wapna. W ten sposób powstała guma, która charakteryzowała się zaskakującą trwałością materiału.
Była jednak ona dopiero początkiem prawdziwej wulkanizacji. Goodyear w kolejnym etapie zaczął sprawdzać, jak działać będzie ona w połączeniu z różnymi środkami chemicznymi. Tak doszedł do wariantu stapiania kauczuku z siarką. W ten sposób stworzył materiał, który okazał się odporny na temperatury powyżej 100 i poniżej 15 stopni Celsjusza. Na cześć boga Wulkana (postaci znanej z mitologii rzymskiej) proces wytwarzania tego typu gumy określono jako wulkanizacja.
Dziś proces wulkanizacji ma oczywiście zdecydowanie bardziej przemysłowy charakter. Uwzględnia zastosowanie różnych wariantów wiązań chemicznych w oparciu o podstawowy elastomer – kauczuk. Jednak formalnie to Goodyear jest ojcem wulkanizacji – opatentował swój wynalazek w 1843 r.
Wulkanizacja opon a działania konkurencji
Nieprzypadkowo dzisiejsze opony Goodyear w naturalny sposób kojarzą się z amerykańskim wynalazcą. Jego koncepcję – już w zmodyfikowanej formie – wdrażali inni prekursorzy rynku opon na świecie. Również w XIX w. projekty te przyciągały uwagę Johna Dunlopa czy familii Michelin – wszystko z myślą o tym, by stworzyć opony, które będą trwalsze niż konkurencyjne.
Sam Goodyear popadł w długi i zmarł w niełasce. Jednak koncepcja wulkanizacji opon do dziś pozostaje jego dziedzictwem, które w oczywisty sposób zostało zmodyfikowane do bieżących potrzeb kierowców. Stąd zastosowanie kauczuków syntetycznych, podwyższanie możliwości cieplnych osiąganego tworzywa czy technologia wzmacniania gumy dzięki zastosowaniu sadzy. Dziś – kiedy opony oparte są mieszance kauczuku i krzemionki – wulkanizacja przybiera kolejny raz nieco inny kształt. Założenie jest jednak niezmiennie to samo: naprawa opony oraz stworzenie jej tak, by była trwalsza niż wcześniejsze modele.
Co to jest wulkanizacja – naprawa krok po kroku
Jak wygląda wulkanizacja opon jeśli spojrzeć na nią od strony technicznej? Uszkodzenie opony w samochodzie nie musi być efektem poważnej kolizji. Bywa, że do jej przecięcia dochodzi na skutek prozaicznych wydarzeń – najechania na ostry kamień czy rozszczelnienia po dynamicznym wjeździe na krawężnik. O ile sama konstrukcja nie została nadmiernie uszkodzona, możliwa jest naprawa opony. Niezbędna jest wulkanizacja u specjalisty. Tu ważny jest właściwy dobór usługi. Wulkanizacja opony może odbywać się na zimno i na gorąco. Czym różnią się te dwie technologie?
Wulkanizacja na zimno
To powszechna usługa dostępna we wszystkich serwisach oponiarskich. Naprawa opony metodą na zimno to bieżący serwis sprawiający, że uszkodzenie ogumienia zostaje zniwelowane, a kierowca może nadal używać opony. Wypełnienie chemiczne umieszczane jest w miejscu bieżącego uszkodzenia tak, by doszło do pełnego uszczelnienia. Warunkiem jest rozmiar awarii. Wulkanizacja na zimno będzie skuteczna tylko przy relatywnie małych uszkodzeniach. Z perspektywy kierowcy niewątpliwą korzyścią jest niewielki koszt takiej usługi.
Wulkanizacja na gorąco
To rozwiązanie niezbędne, gdy doszło do poważniejszych uszkodzeń ogumienia. Dotyczy to nie tylko frontu produktu, ale również trudniejszych w naprawie ścian bocznych. W tym przypadku wulkanizacja na gorąco pozwala skutecznie pokryć miejsce pęknięcia. Przekłada się to na większą wytrzymałość ogumienia. Aby proces wulkanizacyjny był jak najbardziej skuteczny, opona po naprawie na gorąco powinna być montowana na felgę dopiero po upływie 24 godzin.
Wulkanizacja na gorąco nie jest metodą, którą uda się zrealizować wszędzie – większe zaawansowanie techniczne sprawia, że niektóre zakłady wulkanizacyjne unikają takiego serwisowania. Trzeba bowiem zwrócić uwagę m.in. na:
- lokalizację pęknięcia
- specyfikę wytwarzanej na gorąco mieszanki
- dopasowanie nowej warstwy do bieżącej bazy kauczukowej
- uwzględnienie aktualnego stanu opony
Wulkanizacja na gorąco przypomina więc odtworzenie fragmentu opony tak, by dopasować jej nowy fragment do stanu pozostałej powierzchni.
Wulkanizacja na gorąco i zimno – który wariant jest lepszy?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wulkanizacja opon musi być szybka, a zarazem skuteczna. W przypadku małych uszkodzeń punktowych – np. po kontakcie z gwoździem – wystarczy metoda na zimno. Trzeba jednak pamiętać, że to rozwiązanie tymczasowe – po kilkunastu miesiącach należy zweryfikować stan opony w miejscu, gdzie była naprawiana.
Z kolei metoda na ciepło jest droższa, bardziej wymagająca od strony technicznej, ale zdecydowanie lepsza dla opony w dłuższej perspektywie czasu. Pozwala również skutecznie naprawić boki opony – co przy metodzie na zimno nie jest już możliwe. Należy również pamiętać, że niektóre uszkodzenia opony – np. na poziomie konstrukcji – są nienaprawialne. W takiej sytuacji niezbędny jest zakup nowego ogumienia do samochodu.